Widal.plUkrainaCukierki na grobach i inne ukraińskie zwyczaje

Cukierki na grobach i inne ukraińskie zwyczaje

Cukierki na grobach i inne ukraińskie zwyczaje
Foto: Wikimedia Commons, Suslandia, https://commons.m.wikimedia.org/wiki/File:Ukrainian_Christmas_traditions_have_been_studied_since_childhood.jpg

Lera Vinogradina przyjechała do Krakowa trzy lata temu. Od tamtej pory pokazuje na Instagramie, jak zorganizować sobie życie w stolicy Małopolski. Obecnie stara się odbudować swój profil po tym, jak została zablokowana ze względu na publikowanie treści o wojnie.

Jak zamierzasz spędzić tegoroczne święta? Masz już jakieś plany?

Planów raczej nie mam ze względu na to, że na razie trudno cokolwiek przewidzieć. Gdyby nie było wojny, pojechałabym do mojego rodzinnego miasta, Mariupola. Teraz wszyscy jesteśmy tutaj w Krakowie, dlatego mam nadzieję, że uda się wspólnie spędzić sylwestra. A jeśli chodzi o Boże Narodzenie, to w Ukrainie obchodzimy je 7 stycznia, ale będąc w Polsce, przyjęliśmy miejscowe tradycje i już od trzech lat obchodzimy święta w tym samym dniu co Polacy.

Na jakich ukraińskich tradycjach się wychowałaś? Które z nich szczególnie zapadły Ci w pamięć?

Każdego roku z utęsknieniem wyczekiwałam właśnie świąt Bożego Narodzenia. Szóstego stycznia obchodzimy coś zbliżonego do polskiej wigilii. I właśnie w tym dniu, na wsi, chodziliśmy do bliskich znajomych i przynosiliśmy im słoik z jedzeniem, nazywany kutią. W tym słoiku było proso z różnymi owocami i kompotem.

I wszystko to było w jednym słoiku? Jedzenie… w kompocie?

Właśnie tak: proso z kompotem i różnymi suszonymi owocami. Kiedy odwiedzaliśmy krewnych, to wręczaliśmy im słoik, a oni w zamian dawali nam cukierki. Czasami zdarzało się nawet otrzymać pieniądze. Pamiętam, że zawsze miałam mnóstwo cukierków. Przyjemnie było wysypywać je do miski i cieszyć się tym, jak ich dużo. Bardzo lubiłam to święto. Później, po Wielkanocy, mieliśmy coś podobnego do Wszystkich Świętych – chodziliśmy odwiedzać groby. I na tych grobach ludzie zostawiali cukierki, a my jako dzieci zbieraliśmy je do siatki. Była taka zasada, że gdy ty, jako dziecko, jesz danego cukierka, to wspominasz właśnie tego człowieka, którego grób odwiedziłeś. Kiedy było się małym, wydawało się to jak najbardziej w porządku. Ale już jako nastolatka uświadomiłam sobie, jakie to wszystko było dziwne (śmiech).

Na pewno oryginalne.

Tak. Wyobraź sobie, że widzisz dzieci biegające po cmentarzu i zbierające z grobów słodycze… Do tego na wsi mieliśmy bardzo dużą rodzinę. W Ukrainie często tak jest, że przy grobach są zamontowane stoliczki i ławeczki. Dlatego wszyscy się gromadziliśmy, zabieraliśmy ze sobą jedzenie, które później wspólnie spożywaliśmy. Trochę taki piknik na cmentarzu. Być może wyda się to dziwne, ale gdy obchodzisz Dzień Zmarłych w taki sposób, cmentarz wcale nie kojarzy Ci się z niczym smutnym. Dla mnie, jako dziecka, cmentarz był czymś wesołym i bardzo…. cukierkowym.

Dużo się mówi o waszym tradycjonalnym stroju, wyszywance. Czy na co dzień w niej chodzicie?

Faktycznie, mamy taką tradycję. Są u nas bardzo popularne. Aktualnie, u mnie w rodzinie nosimy takie wyszywanki, aby pokazywać swoją niezależność. Wyszywanka stała się naszym symbolem wolności. Ubierając ją, pokazujemy, że cały czas jesteśmy niepodległym narodem ukraińskim.

A Boże Narodzenie? W jaki sposób je świętujecie?

Wraz z pierwszą gwiazdką siadamy do stołu. Muszą być oczywiście świąteczne potrawy, ale nie zawsze udaje się zrobić ich idealnie dwanaście. Pewnie będzie to zaskakujące, ale nie dajemy sobie w tym dniu prezentów. Za to zaczęliśmy robić to na Sylwestra i na Mikołaja również.

Jakie potrawy są ważne dla ukraińskiej tradycji?

Z pewnością barszcz ze słoniną, który jest naszą potrawą narodową. Jemy również ciasto, podobne do polskiego makowca.

A jak wygląda przygotowywanie do świąt?

Tutaj za bardzo się nie różnimy. Sprzątamy mieszkania i domy, gotujemy potrawy. Wszystko zależy oczywiście od święta. Jeśli chodzi o sylwestra, jest taka tradycja, że musimy kupić jakiś drogi, wartościowy posiłek na stół. Sylwestra zaczynamy równo o północy, dlatego jest tak, że do tej godziny spędza się czas z rodziną, a po dwunastej można udać się do przyjaciół. Również to w tej godzinie przychodzi tak zwany „Dziad Mróz” i pod łóżkiem chowa prezenty. Mimo że mamy choinkę, to prezenty znajduje się w swoim własnym pokoju. Później każdy przynosi swój prezent do stołu i go rozpakowuje. Jako dziecko bardzo silnie wierzyłam w Dziadka Mroza. Do tego za każdym razem pisałam do niego list i przyklejałam do okna przednią stroną – tak, żeby zobaczył go, kiedy lata po niebie.

Gdybyś miała powiedzieć, co najbardziej zaskoczyło Cię w tradycjach polskich, co by to było?

Dzień Wszystkich Świętych. Rok temu wybrałam się na Cmentarz Rakowicki i bardzo zaskoczyło mnie, że było mnóstwo zapalonych zniczy. My na Ukrainie nic oprócz cukierków na grobach nie zostawiamy. Jedynie zapalamy w domu świeczkę. I wierzymy, że jeśli postawi się w oknie świeczkę, to dusza zmarłego do tej świeczki przyleci. W Polsce jest zupełnie inaczej. Zdziwiły mnie również znicze w kształcie choinki. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam.

Gdybyś miała dać jakąś wskazówkę osobie z Polski, która na przykład gości u siebie osoby z Ukrainy i chce im pokazać, że szanuje i akceptuje ich tradycje, co by to było?

Wspaniałe by było z jej strony, gdyby poprosiła, aby osoba z Ukrainy przygotowała coś swojego, na przykład nasz tradycyjny, ukraiński barszcz. W Ukrainie mamy też taką potrawę, która nazywamy śledź pod szubą. Jest to śledź przyrządzany z różnymi warzywami. Możemy do niego dodać tarte buraczki i jajka. Myślę, że przez takie „narodowe posiłki” możemy nawiązać ze sobą lepszy kontakt. Kiedy je jemy, to wspominamy dzieciństwo i jest to bardzo ważny aspekt naszego życia. Te potrawy łączą się z naszym rodzinnym domem, wspomnieniami, z naszym krajem. Jeśli więc ktoś z innego państwa prosi Cię o ugotowanie ukraińskiej potrawy, a potem ją je i mówi, że mu smakuje, to sprawia nam wielką radość.

Red. Jagoda Burekowska z SymvolMedia