Zapraszamy na relację redaktorki SymvolMedia – Miwy Maruyamy – z wyjazdu wolontariuszy na północny wschód Ukrainy. Wzruszająca historia o tym, co dzieje się za naszą wschodnią granicą i jaką krzywdę Rosjanie wyrządzają mieszkańcom…
Rankiem 1 października wolontariusze humanitarni zebrali się u Radnego Rady Miasta Krakowa Łukasza Wantucha. Jest on liderem inicjatywy pomocowej dla Ukrainy. Grupa osób skierowała się na północno-wschodnią Ukrainę, którą właśnie wyzwolono spod rosyjskiej okupacji.
Oprócz artykułów żywnościowych i sanitarnych dla 400 rodzin, trzy pojazdy transportowe dostarczały hełmy i kamizelki kuloodporne, które każda osoba nosiła na miejscu. Przywieziono również zapasy i pościel, które trzeba przekazać ukraińskiej armii. Ponieważ stacje benzynowe na wschodzie kraju zniszczyły rosyjskie wojska, uniemożliwiając tankowanie, wolontariusze zabrali ze sobą również kanistry z paliwem.
W jednym pojeździe mieści się do 5 osób, a kierowca zmienia się co kilka godzin. Konwój podróżował bez przerwy po całym państwie, przejeżdżając przez Kijów. Stopniowo gasły światła uliczne, a pojazdy wojskowe pojawiały w miejsce zwykłych samochodów.
Tak wyglądają rosyjskie zbrodnie z bliska
Potem powoli zrobiło się jaśniej, a kiedy zerkaliśmy na krajobraz, rośliny były czarne. Okazało się, że armia rosyjska spaliła pola słoneczników.
Główną drogę w centrum Charkowa wyłożono zygzakowatymi barykadami, aby zapobiec inwazji wojsk. Konwój jechał dalej na północny wschód przez 120 kilometrów do Kupiańska, w pobliżu granicy z Rosją. Odbito go z rąk armii rosyjskiej na początku września. Najeźdźcy zniszczyli mosty i linie kolejowe, a mieszkańców całkowicie odizolowali.
Zatrzymano samochody na ogrodzie bloku mieszkalnego. Wkrótce pojawili się mieszkańcy, a potem utworzyła się kolejka. Mieszkańcy nie mieli wyrazu twarzy, a ich oczy były szeroko otwarte. Pani, która otrzymała zaopatrzenie, podchodzi do mnie i patrzy mi w twarz. Położyłam ręce na plecach kobiety, a ona powiedziała: „dziękuję” i wybuchła płaczem.
Następnie pojechaliśmy do obwodu donieckiego. Jechaliśmy prosto przez łagodne wzgórze i na pierwszy rzut oka było naprawdę pięknie. W oddali widać coś, co wygląda jak normalne miasto, ale wkrótce zorientowaliśmy się, że nie jest to „żyjące miasto”, lecz „martwe miasto”, które straciło właściciela. Okna i dach zdmuchnął wiatr, a ściany spalono na czarno. Zrujnowane osady pojawiają się i znikają. Nie wiedziałem, jak daleko to było, ale intensywny zapach spalenizny bez końca przeszywał mój nos.
Poruszająca relacja z wyjazdu do Ukrainy
Przy wjeździe do Iziumu znajduje się las. Zaraz po wejściu do niego widzimy dużo dziwnych dziur. Każdy dół wypełniony ludźmi, którzy byli torturowani i zarzynani. Mówi się, że w jednym dole pochowano 18 osób. Na końcu wybudowano nowy cmentarz.
Odizolowani mieszkańcy Kupiańska i Iziumu przeżyli bez wody, prądu i gazu. Większość z nich to biedni ludzie, którzy nie mogli uciec, zwłaszcza starsi. Ponieważ odcięto ich od środków higieny, wydzielali dziwny zapach. Wszyscy byli przerażeni, zastanawiali się, kiedy Rosja wróci.
Gorące potrawy można gotować za pomocą kuchenki i butli gazowej… jeśli ktoś je posiada. Ludzie mają nadzieję, że gaz i prąd zostaną przywrócone jak najszybciej, ale nie wiemy, kiedy to nastąpi.
Wkrótce nadejdzie zima. Ludzie nie mają ciepłych ubrań dla swoich dzieci. Nie mogą się ogrzać. Nie mają wystarczającej ilości jedzenia. Wszystkiego za mało…
Potrzebują “światła nadziei”.
Zapraszamy na Instagrama SymvolMedia!
Podziel się:
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj nas w Google News.