Widal.plSpołeczeństwoWstrząsające doniesienia z plantacji truskawek w Norwegii. Polacy pracują tam za niewolnicze stawki!

Wstrząsające doniesienia z plantacji truskawek w Norwegii. Polacy pracują tam za niewolnicze stawki!

Wstrząsające doniesienia z plantacji truskawek w Norwegii. 20-letnia Paulina Fima, jej chłopak Eryk Jakubowski oraz trójka ich przyjaciół postanowili wyjechać do Norwegii aby zarobić trochę pieniędzy na plantacji truskawek.

Jednak ich plany i marzenia związane z pracą za granicą bardzo szybko zostały zweryfikowane przez smutną rzeczywistość. Przy zbiorze truskawek mieli zarobić pieniądze, które miały pomóc w realizacji marzeń po powrocie do Polski. Nie było to jednak takie proste.

30 czerwca zrozpaczona Paulina zadzwoniła do swojej matki z opuszczonego ośrodka wczasowego w rejonie Hadeland. Nie była to pierwsza tak wstrząsająca rozmowa córki z matką. Kobieta była przerażona opowieściami córki.

Wstrząsające doniesienia z plantacji truskawek w Norwegii

Praca w Norwegii na plantacji truskawek miała pomóc im spełnić marzenia. 123 korony norweskie wynosiła stawka godzinowa, która została podana im w umowie. Nie trudno policzyć, że to prawie trzykrotnie więcej niż stawka godzinowa, którą można otrzymać w Polsce.

Gdy dotarli na miejsce okazało się jak to naprawdę będzie wyglądać. Ich wynagrodzenie nie było tak jak w umowie wynagrodzeniem godzinowym. Mieli otrzymywać zapłatę za ilość zebranych truskawek. Na potwierdzenie swoich słów młodzi ludzie dysponują paskami od wypłat, rozmowami w mediach społecznościowych oraz co najważniejsze potwierdzenie od dwudziestu innych pracujących tam ludzi.

Praca okazała się być bardzo ciężka i męcząca. Grupa przyjaciół nie miała możliwości aby w ciągu godziny nazbierać tyle truskawek na plantacji aby zarobić te 123 korony, o których była mowa w umowie.

Nie mieli szans na powrót do Polski

Mniej więcej miesiąc przed wyjazdem znajomy Pauliny znalazł na Facebooku ogłoszenie. Opublikowała je Kinga Guzik, Polka, która przez osiem lat była brygadzistką na plantacji truskawek w Norwegii u Geira Hæhre. Początkowo ani 20-letnia Paulina ani jej chłopak nie myśleli aby skorzystać z tej oferty pracy. Mimo to, do wyjazdu przekonała ich rozmowa kolegi z kobietą od ogłoszenia.

Jak informują dziennikarze VG widzieli oni paski wynagrodzeń aż pięciu innych pracowników sezonowych, zatrudnionych na tej samej plantacji. Wszystkie te wycinki zawierają podobne kwoty.

Mężczyzna, który otrzymał wynagrodzenie w wysokości 1807 koron mówi, że przepracował dla Hahehre 62,5 godziny. Jednak jak nie trudno policzyć za ta ilość godzin powinien on zarobić 7687 koron.

Podejrzane ogłoszenie w mediach społecznościowych

Jak nie raz informowała Kinga Guzik w mediach społecznościowych, nie było mowy o stawce godzinowej. Ogłoszenie dotyczyło kwoty za pracę na akord czyli za każdy zebrany kilogram. Portal FriFagbevegelse już nie raz opisywał warunki, jakie Hæhre zapewnia swoim pracownikom podczas zbioru owoców. Mężczyzna stwierdził wtedy, że na jego plantacji truskawek w Norwegii nikt nie zarabia mniej niż 123 korony za godzinę.

Dziennikarze jednak nie odpuszczali. Zapytali właściciela plantacji dlaczego paski od wypłat pokazują co innego. Dopytywali także czy aby na pewno mówi prawdę skoro jego własny przełożony pisze w mediach społecznościowych, że jest to praca na akord, a dwanaście osób, które dla niego pracowały, twierdzi, że nie płaci stawki godzinowej. Mężczyzna odmówił jednak komentarza w tej sprawie. Nie odpowiedział już na żadne pytania. Jako powód, dla którego nie chciał kontynuować rozmowy z dziennikarzami był fakt, że wiele z podanych informacji jest niezgodnych z prawdą. Gdy jednak dziennikarze drążyli temat i zapytali go co jest kłamstwem, ten dalej milczał. Również jego brygadzistka, wspomniana wcześniej Kinga Guzik nazywa zarzuty „jednym wielkim kłamstwem” i nie zechciała skomentować sprawy.

Wiele zatrudnionych osób na podejrzanej plantacji, z którymi rozmawiało VG, komentując wypowiedź Hæhre dla portalu FriFagbevegelse mówiło, że:

– Płacono nam za kilogram – mówi Bartek Sarna.Było tak wiele zgniłych truskawek, które trzeba było wyrzucić, że nie można było zebrać ich wystarczająco dużo, aby praca była opłacalna – dodaje.

– Tylko spójrzcie na mój pasek wynagrodzenia – mówi Konrad Wojtowicz w odpowiedzi na zapewnienia Geira Hære.

Z obliczeń chłopaka wynika,że zanim zrezygnował z pracy, na plantacji truskawek w Norwegii w ciągu pięciu dni spędził 49,5 godziny. Pasek wynagrodzenia, który podpisał przed wyjazdem jasno pokazuje, że otrzymał wynagrodzenie w wysokości 2096,50 koron.

Szybki wyjazd i jeszcze szybsze marzenie o powrocie

Paulina wraz z chłopakiem i grupą przyjaciół już po pierwszym dniu na plantacji wiedzieli, że jak najszybciej muszą wrócić. Od razu zaczęli też szukać innej pracy na terenie Norwegii. Już dwa dni później zdesperowana dziewczyna napisała maila do innego potencjalnego pracodawcy.

Drugiego dnia pobytu na plantacji truskawek młodzi ludzie nie pracowali, przez złą pogodę. Jednak już trzeciego dnia wrócili do pracy na polu. Pracowali 11h. Po skończonej pracy oczywiste było zmęczenie i ogromny ból pleców. Paulina odczuwała objawy przeziębienia a nogi miała pokryte siniakami, ponieważ nie wiedziała jaką dokładnie pozycje przyjąć podczas zbiorów. 30 czerwca przyjaciele zdecydowali, że nie będą pracować. Dziewczyna w dalszym ciągu odczuwała ból a poza tym padał deszcz. Dlatego też musieli stawić się na rozmowę z plantatorem Geirem Hæhre. Jak opowiada dziewczyna:

– Był bardzo agresywny i powiedział: „Nie obchodzi mnie, czy jesteś chora, czy pada deszcz, i tak powinnaś pracować”

Ta rozmowa tylko utwierdziła Paulinę w przekonaniu,że jak najszybciej musi opuścić plantację. Nie było to jednak takie proste. Pole znajdowało się w głębokim lesie. Młodzi ludzie nie znali ani języka ani tym bardziej kraju.

Paulina po chwili zastanowienia postanowiła skontaktować się z polską ambasadą. Ta pomogła jej uzyskać kontakt z prawniczką Gracją Skallerud.

– To, co powiedziała o warunkach pracy w tym miejscu, wydawało się niepokojące. Wyszłam od razu z biura i wsiadłam do samochodu – relacjonuje prawniczka w rozmowie z VG.

Skallerud skontaktowała się także z Agnieszką Wyrzycką. Jest ona związana z organizacją humanitarną Caritas. Niespełna dwie godziny później do opuszczonego ośrodka przyjechały trzy samochody z Oslo. Stamtąd udało się zabrać przyjaciół do miejsca zwanego „kryjówką” którą Armia Zbawienia prowadzi pod tajnym adresem. Przebywali tam przez dni. Później już wrócili do rodzinnego Krakowa.

-Za bilety lotnicze dla młodych ludzi zapłaciła Armia Zbawienia – opowiada pracowniczka socjalna fundacji Aleksandra Czech.

Prawniczka- z którą skontaktowała Paulinę ambasada- Gracja Skallerud zgłosiła sprawę na policję. Już 8 lipca norweska Państwowa Inspekcja Pracy, urząd skarbowy i policja odbyły wspólną kontrolę na plantacji truskawek Geira Hæhre. Jednak jak twierdzi komisarz Heidi Fuglehaug z komendy policji w Gran raport z kontroli ma być gotowy dopiero we wrześniu.

To nie jedyny taki przypadek

Jednakże plantacja należąca do Geira Hæhre nie jest jedynym miejscem, w którym zagraniczni pracownicy sezonowi nie otrzymują tego, co było w umowie. Ta sfera przemysłu jest znana z problemów związanych z wykorzystywaniem zagranicznych pracowników. To właśnie dlatego stawka godzinowa w sektorze rolniczym jest określona ustawowo i wynosi 123 korony. W zeszłym roku, w okręgu Sogn og Fjordane, obywatel polski został oskarżony o handel ludźmi, którego ofiarami było 30-40 pracowników sezonowych. W tamtym przypadku również niskie płace, długie dni robocze i złe warunki mieszkaniowe były przyczyną, dla której policja postawiła zarzuty za naruszenie przepisów dotyczących handlu ludźmi – powiedział wówczas Bernt Dahlsveen, radca prawny komendy policji w rejonie Vest.

Sprawa wciąż jest w toku

Sprawa przyjaciół wciąż jest w toku. Jak mówi Lars Mamen głównym problemem z niskimi płacami i złymi warunkami pracy w sektorze rolniczym, wynika z tego, że rekrutuje się w nim pracowników sezonowych a nie stałych. Mamen jest dyrektorem generalnym organizacji Fair Play Bygg. Działa ona przeciwko dumpingowi pracowniczemu w branży budowlanej. Jest on również aktywny w innych branżach. Mężczyzna jako pierwszy powiadomił centrum ds. walki z przestępstwami w środowisku pracy o sprawie plantacji truskawek Geira Hæhre. Jak sam mówił:

– Pracownicy sezonowi przebywają w Norwegii tylko przez krótki czas, co utrudnia zmianę pracy. Ponieważ nie znają zasad panujących w tym kraju, wielu próbuje ich oszukać, oferując warunki pracy i płace sprzeczne z norweskim prawem.

– Obawiam się, że ci młodzi ludzie to tylko wierzchołek góry lodowej.

Mamen mimo wszystko dostrzegł pozytywy w historii przyjaciół z Polski:

– Wyraźnie widać, że polska młodzież nie będzie się godzić na wszystko. Ci młodzi ludzie byli świadomi tego, jakie mają prawa, a gdy tych praw nie przestrzegano, przestali pracować i powiadomili odpowiednie służby. Dobrze zrobili.

Historia z happy endem

Gdy już Paulinie, jej chłopakowi oraz przyjaciołom udało się wrócić do kraju dostali nową pracę. Eryk został elektrykiem. Pracuje dziesięć godzin dziennie po sześć dni w tygodniu. Paulina zaś pracuje na torze gokartowym. W pracy spędza 3 dni w tygodniu. Ma jednak nadzieję, że po jakimś czasie będzie mogła pracować więcej. Zarówno Paulina, jak i Eryk zarabiają w nowych pracach po przeliczeniu na Norweską walutę około 40 koron na godzinę.

Jak się okazało po przeliczeniu w Polsce zarabiają w zasadzie niewiele mniej niż w Norwegii na plantacji truskawek. Jak sama Paulina powiedziała, zapytana o kwestie finansową:

– Nie chodziło tylko o wynagrodzenie, chodziło o to, że nie dostaliśmy tego, co nam obiecano.

Mimo wszystko para nie zraziła się do zagranicznych wyjazdów zarobkowych. Jednak:

– W przyszłości na pewno wszystko dokładnie sprawdzimy przed wyjazdem.

– I nie zgodzimy się na warunki inne niż te, które są opisane w umowie – dodaje dziewczyna.

Zobacz także na Widal.pl

Obowiązkowe maseczki w każdym sklepie. Osoby bez masek nie będą obsługiwane?

Obowiązkowe maseczki w każdym sklepie. Do takiego nakazu dążą przedstawiciele branży handlowej. Handlowcy codziennie spotykają się z klientami, którzy nie respektują nakazu zakrywania ust i nosa podczas robienia zakupów.

Polscy strażacy lecą do Bejrutu! Będą pomagać po wybuchu

Polscy strażacy będą pomagać w usuwaniu skutków wybuchu w Bejrucie. Postanowiono, że do Libanu poleci grupa polskich ratowników. Będą szukać również zaginionych pod gruzami. Takich ludzi mogą być tysiące.

Dzieci wracają do szkoły od września. Jak to ma wyglądać?

Dzieci wracają do szkoły od września. Takie działania zapowiedział Dariusz Piontkowski. Jednak aby mogło dojść dojść przywrócenia stacjonarnego trybu nauczania przedstawiciele MEN i GIS przygotowali szereg szczegółowych wytycznych dla uczniów, nauczycieli i dyrektorów placówek.