Zachęcamy do zapoznania się tekstem red. Jakuba Wójtowicza na temat początków wojny w Ukrainie…
#1 24 lutego, godzina 4:00
O 5 rano czasu wschodnioeuropejskiego Władimir Putin ogłosił rozpoczęcie „specjalnej operacji wojskowej” celem „denazyfikacji Ukrainy”. Tymczasem na zachód od Bugu większość Polaków spała wciąż nieświadoma, że w Europie znowu trwa wojna, że umierają ludzie. Większość z nas dnia poprzedniego żyła swoim normalnym życiem, przeżywała te same problemy i zmartwienia. Rozmawialiśmy o tym, czy znowu będzie kolejna fala koronawirusa, narzekaliśmy na swoją pracę. Zastanawialiśmy się też, o co mogło chodzić Putinowi, że po ośmiu latach stłumionego konfliktu nagle zbiera wojska na granicy z Ukrainą. Przerzucaliśmy się pomysłami na to, jaką grę znowu prowadzi. Może chce coś wymusić na zachodzie? Albo oficjalnie zajmie tereny opanowane przez separatystów? W mediach słyszeliśmy głosy, że nadchodzi wojna, ale się tym aż tak nie przejmowaliśmy. Przecież to nielogiczne – a przynajmniej tak nam się wydawało. Jest 2022 rok, już nie takie czasy, żeby Rosja miała odpowiednie siły czy kapitał polityczny do wywołania wojny w Europie. Być może nie do wszystkich nas docierało, że wojna w Donbasie trwa od 2014 roku. Jednak to przecież nie prawdziwa wojna – mówiliśmy sobie – jedynie wojna hybrydowa – tylko na tyle Rosję stać. Pewnie znowu skończy się na tym, że przyleci do Moskwy prezydent Francji, kanclerz Niemiec, uścisną sobie ręce z Putinem, ładnie się “pouśmiechają” się do kamer, by na końcu „wypracować jakiś kompromis” między Rosją a Ukrainą. A potem umawialiśmy się na pączki na jutro po pracy – następnego dnia był tłusty czwartek.
Pamiętam, jak obudziłem się rano, wstając do pracy. Popatrzyłem na telefon, a tam krótka wiadomość od ojca: wojna…
Serce zamarło, gdy szybko zacząłem sprawdzać informacje w internecie, a tam: film, jak tuziny ciężkich śmigłowców Mi-24 przelatują nad podkijowskimi wsiami między dymiącymi budynkami i kolejne nagranie, na którym kolumny wojsk przekraczają granicę z Białorusią.
Dzwonię do dziewczyny, odzywam się spokojnym głosem.
– Hej, śpisz jeszcze?
– Nie, leżę sobie w łóżku.
– A co robisz?
– Czytam książkę.
– Jak się czujesz?
– Dobrze, a co?
– Czytałaś już… wiesz co się stało?
– Nie, co takiego?
Zastanawiam się chwilę, jak to przekazać, co powiedzieć, jak zrobić to łagodnie, ale zdaję sobie sprawę, że nie da się tak, więc spokojnym głosem mówię.
– Rosja zaatakowała Ukrainę. Jest wojna.
Cisza po drugiej stronie słuchawki.
– Może przekaż reszcie domowników, zanim włączą telewizję…
Człowiek w końcu odrywa się od telefonu, wstaje, ubiera się i wychodzi, na tramwaj, do pracy – bo co można zrobić? Jak można na coś takiego zareagować?
W pracy wszyscy robią swoje. Nikt nie pyta – słyszałeś? Słyszałaś? Oczywiście, że tak. Każdy wiedział, więc nikt też o tym nie mówił. Co można w takim momencie powiedzieć?
Zamiast pracować siedziałem non stop w internecie. Zawsze interesowałem się historią. Lubiłem oglądać historyczne zdjęcia z II wojny światowej, a zachowane nagrania były czymś niesamowitym. Oto mogłem zobaczyć jedno z niewielu nagrań wojny mające mniej niż 80 lat.
Co kilka minut mogłem oglądać nowy filmik, nowe nagranie, praktycznie na żywo, maksymalnie sprzed paru godzin. Mijanka dwóch myśliwców na niebie, kolumny T-72, eksplozje rakiet w środku miast, gigantyczne korki na wyjeździe z Kijowa. Kolejne wiadomości pojawiały się jak grom: „desant w Odesie”, „rosyjscy komandosi na lotnisku pod Kijowem”, „trwa ostrzał Charkowa”, „ofiary wśród ofiar cywilnych, ranne także dzieci”.
Człowiek próbuje znaleźć jakieś wymówki na uspokojenie. Przecież wojny trwały cały czas. Jakoś gdy w Syrii czy Somalii ginęli ludzie, tak bardzo się nie przejmowaliśmy. Wtedy niestety myśleliśmy sobie jedynie – to daleko, tak już tam jest, zawsze jakiś konflikt – ale tu w Europie? W krajach pierwszego świata? Widok czołgów prowadzących ostrzał obok ruin restauracji McDonald’s – obraz wydawałoby się surrealistyczny.
W końcu wracam do domu z pracy. Widzę, że w mieście panuje zamieszanie. Kraków nie widział wojny od 77 lat, a teraz jego mieszkańcy żyją wojną, wojną naszych sąsiadów. Pod konsulatem Rosji zbierają się radiowozy i tłum ludzi skandujących najgorsze słowa w stronę budynku. Pod Adasiem flagi. Błękitno-złote.
Komórka drży od powiadomień. HOPR pilnie wzywa do zgłoszenia się sanitariuszy. Harcerze i inni wolontariusze organizują się. Na granicy są już tysiące ludzi. Wielu z nich prawie bez żadnego dobytku.
Na mediach społecznościowych już krążą listy, na których spisano, co jest potrzebne do zapakowania do paczek, zarówno na granicę jak i do samej Ukrainy.
Nie pamiętam, żeby ktoś tego dnia spędził tłusty czwartek na jedzeniu pączków.
Red. Jakub Wójtowicz z SymvolMedia
Podziel się:
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj nas w Google News.