Anna Koala jest założycielką Rodzinnego Centrum Położniczego “Koala” w Krakowie. 24 lutego, dowiedziawszy się o wybuchu wojny w Ukrainie, Anna natychmiast napisała do swojej ukraińskiej koleżanki Olga Stetsiuk z pytaniem: „jak mogę pomóc?”. Od tego zaczęła się ich misja jako wolontariuszek. Wspólnie stworzyły punkt pomocy dla przyszłych ukraińskich matek. Przyjaciele, klienci, znajomi i nieznajomi zaczęli przynosić ubrania, niezbędne rzeczy, lekarstwa, pieniądze…
25 lutego do mojego ośrodka trafiła kobieta w ciąży, która kilka godzin temu przyjechała z Ukrainy. W tym czasie krakowskie szpitale nie były gotowe nieść pomocy kobietom w ciąży uciekającym przed wojną. Ja też nie byłam gotowa, ale rozumiałam, że muszę działać, bo takich kobiet będzie wiele. I one potrzebują pomocy. Ktoś taki jak ta dziewczyna miał finansową możliwość zadbania o siebie, ale byli też tacy, którzy przekroczyli granicę bez pieniędzy, z małą walizką i całkowitym brakiem planu, co dalej. I wszyscy potrzebowali kogoś, na kim mogliby polegać. Kto wyjaśni, jak i co robić w Polsce. I po prostu wesprze cię w podwójnie stresującej sytuacji – w domu jest wojna, a ty musisz urodzić w obcym kraju.
Dzisiaj pomogliśmy około 500 kobietom zostać matkami. Rozdano ponad 700 zestawów dla niemowląt. Wraz z ukraińskimi specjalistami, którzy również przenieśli się do Polski po 24 lutego, zorganizowano setki przydatnych wydarzeń. I to jest jeden z inspirujących momentów. Bo jeśli na początku wszelka możliwa pomoc przychodziła od Polaków, to po kilku tygodniach dołączyły Ukrainki. Krótka adaptacja w Polsce i dalej do pracy. Chociaż wielu już wróciło na Ukrainę. Większość kobiet czeka tylko na możliwość odebrania dzieci i powrotu do domu.
Polska wolontariuszka opowiada o pomocy Ukrainie
Z czasem dołączyły inne organizacje – Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej i Federacja Skautów Europy Zawisza – i prywatni mecenasi. Wolontariusze otrzymali więc własny lokal i jeszcze więcej możliwości pomocy. Harmonogram pracy był taki, że przez pierwsze trzy miesiące Anna po prostu wypadła z życia rodziny – ma czworo dzieci. Mówi jednak, że jako położna, matka, kobieta nie mogła nie pomóc kobietom w ciąży uciekającym przed wojną. І że czuje, że jej obowiązkiem jest pomagać Ukrainkom, których mężowie, bracia i ojcowie obecnie bronią nie tylko Ukrainy, ale także zapewniają pokój w Polsce. A dziś pomaganie Ukrainie oznacza pomaganie sobie. I to jest czas działać, a nie być na uboczu.
Zachęcamy do zapoznania się ze stroną “Koali” oraz Facebookiem SymvolMedia – redakcji, w której regularnie teksty pisze autorka artykułu, Mariia Kotelnikova.
Podziel się:
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj nas w Google News.