Policjant podjął interwencję w jednym z polskim miast. Jego zachowanie wzbudza jednak skrajne emocje. Nie do końca jest jasny motyw działania funkcjonariusza i jego prawdziwe intencje. Wideo z nagranym zdarzeniem wyciekło do internetu i bulwersuje internautów.
Do całego zdarzenia doszło we wsi Kąty pod Mikołowem w woj. śląskim. Policja przyjechała na interwencję do smażalni “Rybołówka”, w którym obecnie można zamówić dania jedynie na wynos. Obiekt znajduje się w pięknej scenerii przy stawie.
Policjant postanowił zmienić się w “szeryfa”?
Na filmie możemy zobaczyć mundurowego, którego autor nazywa aspirantem Rafałem Laskowskim. Podjął on interwencję i rozpoczął wypytywać klientów smażalni w jakim celu pojawili się na miejscu. Wszyscy zgodnie twierdzili, że przyjechali odebrać jedzenie. Klienci czekali na rozstawionych po terenie ławkach, ale funkcjonariuszowi to najwidoczniej przeszkadzało. Rozkazał wszystkim ustawić się w kolejce pod lokalem.
Autor filmiku twierdzi, że interwencja nie była zasadna. Tak opisał swoje dzieło w serwisie Youtube.
Film pokazujący co dzieje się w obiekcie Rybołówka w Mikołowie. Milicja robi nagonki na klientów, sprawdza paragony, straszy mandatami. Szczególnie ciekawe jest zachowanie jednego z panów. Polecamy sprawdzać jak to pan milicjant śmiało bierze sobie paragony od ludzi bez żadnego stresu o jakieś tam wirusy po czym oddaje. No ale przecież przyjechali żeby zapobiegać “epidemii”.
Trudno nie przyznać mu racji. Klienci byli przecież od siebie rozdzieleni na kilka-kilkanaście metrów, po rozkazach policjanta wszyscy stali w bliskiej odległości od siebie.
Funkcjonariusz odstraszył klientów
Policjant nie miał założonych rękawiczek czy maseczki. Nakazywał wszystkim klientom na wyciąganie paragonów, które brał do ręki i później oddawał. To naraziło na zakażenie bardziej niż siedzenie na ławkach. Policjant ponadto nie znał prawa, ponieważ twierdził, że kamerzysta nie ma prawa nagrywać tej interwencji i groził pozwem cywilnym. Zapomniał prawdopodobnie, że jest funkcjonariuszem publicznym i jego wizerunek nie jest tak chroniony jak reszty obywateli.
Właściciel smażalni twierdzi, że zachowanie mundurowego odstraszyło wielu klientów, którzy przyjechali odebrać jedzenie. Szacuje swoje straty na 2 tysiące złotych.
Podziel się:
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj nas w Google News.