2018 rok – odpadają już w fazie grupowej. 2021 – żegnają się z turniejem w ⅛ finału. 2022 – sięgają po trofeum. Dlaczego tak się musi stać? Zapraszamy na felieton dotyczący mistrzostw świata w Katarze! Autorem jest Kamil Jastrzębski z redakcji SymvolMedia!
Reprezentacja Niemiec nie jest wymieniana wśród głównych faworytów tej imprezy. Wyżej od niej stawia się Francję, Brazylię, Anglię i – o zgrozo! – Belgię. Uważam to za szczyt absurdu, ponieważ wielu komentatorów bierze pod uwagę niemal wyłącznie skład osobowy, pomijając kompletnie otoczenie drużyny oraz jej taktykę. Czy Francja może poszczycić się większą głębią składu? Pewnie tak. Czy Belgowie na papierze dysponują większą siłą rażenia od Niemców? Być może – Lukaku i De Bruyne wyglądają teoretycznie lepiej od Havertza i Sane. ALE.
“Ale” jest tylko jedno i brzmi – Hansi Flick, obecny selekcjoner Niemiec. Ten do niedawna anonimowy trener wszedł na piłkarskie salony, wyważając drzwi i niszcząc po drodze wszystkich, którzy chcieli mu przeszkodzić w osiągnięciu wymarzonych przez siebie sukcesów. A przecież wiele lat jego kariery upłynęło w dość dyskretny i mało spektakularny sposób. Flick pracował jako asystent Joachima Loewa, dyrektor sportowy niemieckiej federacji piłkarskiej, żeby później trafić do Bayernu i z pozycji – a jakże – asystenta, w 2019 roku wejść wreszcie w buty pierwszego trenera, zastępując na tym stanowisko skompromitowanego Niko Kovaca. I wtedy ruszyło. Monachijska machina piłkarskiego zniszczenia została uruchomiona na dobre. Rozjechała Tottenham, Olympiakos, Chelsea, Barcelonę, Lyon i PSG. Bayern wygrał wówczas wszystko, co dało się zdobyć – Ligę Mistrzów, Mistrzostwo i Puchar Niemiec, Superpuchary Niemiec i Europy oraz Klubowe Mistrzostwa Świata. Miazga, masakra, dominacja, deklasacja, nokaut.
Zwycięski pochód Flicka miał być powtórzony w kolejnym sezonie. Wtedy jednak, dość niespodziewanie dla wielu kibiców, trener postanowił rozwiązać kontrakt z klubem, ponieważ na początku 2021 roku doszło do serii konfliktów między nim a kierownictwem mistrza Niemiec. Sytuacja wymykała się spod kontroli do tego stopnia, że Flick – zirytowany postawą dyrektora sportowego Hasana Salihamidzica – w obecności piłkarzy, krzyknął do niego: “zamknij wreszcie ryj!”. W ten sposób odniósł się do wielu miesięcy transferowego impasu Bayernu skutkującego odpływem wielu doskonałych zawodników. Przy tak krótkiej ławce rezerwowych, zdziesiątkowanej dodatkowo przez pandemię i liczne kwarantanny, Flick wygrał “tylko” mistrzostwo Niemiec i doszedł “tylko” do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Po sezonie objął kadrę narodową. I znowu się zaczęło…
Mecze towarzyskie, eliminacji mundialu oraz Ligi Narodów wygrywane nierzadko po 4-0. Chory, wręcz szalony pressing, zamykanie rywali w polu karnym, że aż dostawali przez to klaustrofobii. Nienaturalnie wysoko ustawiona linia obrony, tłamszenie przeciwnika na polu psychologicznym, klepanie piłki w zawrotnym tempie. Zabójcze kontrataki, kontrolowanie niemal każdego wydarzenia na boisku. Tak wyglądał Bayern Monachium, tak wygląda również reprezentacja Niemiec. Nieprzypadkowo kryzys tej drużyny przypadł akurat na lata, gdy nie było przy niej Flicka – czy to w roli asystenta, czy dyrektora. I również nieprzypadkowo zespół odżył, gdy przejął go właśnie ten selekcjoner.
Oczywiście, to jest piłka nożna i wszystko może się zdarzyć. Sęk w tym, że Flick ma obsesję na punkcie przewidywania najdrobniejszych szczegółów i ograniczania roli przypadku w trakcie meczu.
Już nie mogę się doczekać pierwszego spotkania ekipy “Die Mannschaft”. Wielkie szczęście, że Polska nie trafiła w grupie na swojego zachodniego sąsiada. A biedacy, którzy muszą mierzyć się z Flickiem, mają w głowie tylko jedną myśl – strach się bać.
Zapraszamy na Instagrama SymvolMedia!
Podziel się:
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj nas w Google News.