Koronawirus we Włoszech to wciąż palący temat. To właśnie kraj z Półwyspu Apenińskiego najbardziej cierpi z powodu pandemii koronawirusa. Na ten moment stwierdzono tam 132,547 przypadków zakażeń, co daje Włochom trzecie miejsce na świecie pod tym względem.
Ponadto zginęło tam 16,523 ludzi, to jest już najwyższy wynik wśród wszystkich krajów dotkniętych pandemią koronawirusa.
Koronawirus we Włoszech zabiera nie tylko pacjentów
Kraj nie był przygotowany na taką epidemię. Wielu pracowników służby zdrowia nie posiadało odpowiednich środków zabezpieczających przed zakażeniem. Brakuje wciąż masek, przyłbic, respiratorów i innych niezbędnych przyrządów.
A to właśni oni stoją na pierwszej linii frontu walki z rozprzestrzeniającą się pandemią wirusa COVID-19. Włoskie media właśnie podały liczbę śmiertelnych przypadków wśród lekarzy. Na ten moment wynosi ona 94 i wciąż rośnie, ponieważ zakażonych pracowników służby w zdrowia we Włoszech jest ponad 6,5 tysiąca. Krajowa federacja lekarska poinformowała, że od początku walki z koronawirusa zmarło także 26 pielęgniarek.
We Włoszech powoli maleje codzienna ilość nowych zakażeń i ofiar śmiertelnych, ale to wciąż nie oznacza, że kryzys został zażegnany. Wciąż w kraju większość firm jest zamkniętych. Uczniowie nie chodzą do szkoły, rozgrywki piłkarskie są zawieszone do odwołania. Włoski premier wciąż apeluje do obywateli, żeby nie zaczynali świętować, ponieważ kryzys dalej trwa i może się pogłębić.
Dużo ofiar również wśród duchownych
Koronawirus we Włoszech zabrał nie tylko lekarzy czy pielęgniarki. Według informacji brytyjskiego “The Telegraph” podczas pandemii koronawirusa umarło ponad 90 księży, a także duża liczba misjonarzy i mnichów, którzy pomimo zagrożenia wciąż trwali przy swojej posłudze. Wielu z nich pracowało w domach opieki dla osób starszych, szpitalach i więzieniach. Dziennikarze podkreślają ich wielkie poświecenie dla pomocy duchowej schorowanym i cierpiącym. Wielu z nich potrzebowało przed śmiercią ostatniego namaszczenia.
Początkowo Włosi totalnie zlekceważyli koronawirusa. Kiedy odwołano zajęcia w szkołach, a niektórzy dostali dni wolne od pracy, wielu mieszkańców Półwyspu Apenińskiego postanowiło wyjechać na narty w Alpy albo oddali się odpoczywaniu w kawiarniach czy trattoriach. W momencie gdy zorientowali się jak poważna jest sytuacja – było już za późno.
Podziel się:
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj nas w Google News.