Będzie podwyżka benzyny i ON. Unia chce wprowadzić zmiany

Będzie podwyżka benzyny i ON. Ambitny plan Unii Europejskiej ma na celu redukcję emisji CO2 na swoim terenie. Jednak nie jest to takie proste Aby mogła osiągnąć swój cel musi podnieść ceny.

Jak wynika z pierwszych informacji, benzyna oraz ON podrożeją nawet o 60 gr/l. Co na to kierowcy, sprzedawcy samochodów oraz ekolodzy?

Będzie podwyżka benzyny i ON

Będzie podwyżka benzyny i ON. Planowane zmiany, które chce wprowadzić Unia Europejska z pewnością nie spodobają się kierowcom. Benzyna i ON maja podrożeć aż o 60 gr/l. Przyjęty niespełna 2 lata temu program ograniczenia emisji dwutlenku węgla zakłada jego spadek o aż 40% do 2030 roku. Do 2050 roku została także zadeklarowana neutralność klimatyczna.

Póki co jednak trwa wdrażanie inicjatyw, które powyższe założenia pomogą osiągnąć. Jednym z nich jest dołączenie sektora transportowego i budownictwa do systemu handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych (EU ETS). Oznaczałoby to, że zakup uprawnień do emisji musieliby zakupić producenci paliw (rafinerie) a także importerzy (byłby to tzw. upstream emissions trading system).

Producenci samochodów są na TAK

Pomysł ten podoba się producentom samochodów ACEA (Europejskie Stowarzyszenie Producentów Pojazdów) i VDA (niemieckie Stowarzyszenie Przemysłu Motoryzacyjnego). Cieszy ich ten fakt, ponieważ  od lat obowiązek redukcji CO2 spoczywał wyłącznie na nich. To zmusiło ich do zwiększenia produkcji samochodów hybrydowych oraz elektrycznych.

Z pewnością wpłynęłoby to na pozyskanie nowych klientów, którzy zrezygnowaliby z pojazdów napędzanych wyłącznie paliwami kopalnymi To natomiast miałoby wpływ na zwiększenie sprzedaży eko-pojazdów oraz zmniejszenie emisji dwutlenku węgla na terenie całej UE.

Ekolodzy zaś są na NIE

Najbardziej zaskakujący jest fakt, że organizacje ekologiczne sprzeciwiają się włączeniu sektora do EU ETS. Ich zdaniem tylko bardzo mocne podwyżki cen mogłyby zmusić mieszkańców UE do zrezygnowania z korzystania z samochodów. Obecnie średnia stawka wynosi ok. 28 euro/t, a musiałaby być na poziomie 200-250 euro/t.

Polska Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych należąca do T&E także wypowiedziała się negatywnie w tej kwestii. Jak twierdzi Rafał Bajczuk z FPPE:

Włączenie transportu samochodowego do europejskiego systemu handlu emisjami nie wpłynie znacząco na redukcję emisji z samochodów, ale może uderzyć w osoby najbiedniejsze, które nie będzie stać na zakup samochodu elektrycznego i będą skazane na użytkowanie starego samochodu spalinowego i kupowanie do niego coraz droższego paliwa. Europa powinna skupić się na ambitnych regulacjach dotyczących redukcji emisji CO2, które sprawią, że producenci będą zmuszeni do przyspieszenia transformacji w stronę produkcji samochodów elektrycznych. Przypomnijmy, że w ostatnich miesiącach samochody elektryczne stanowiły już ok. 10% sprzedaży w UE.